r.szklarz r.szklarz
647
BLOG

Czym jest demokracja? – Turecki prezydent w konflikcie z TK

r.szklarz r.szklarz Polityka Obserwuj notkę 1

W poprzedni czwartek, 26 Lutego, turecki Trybunał Konstytucyjny nakazał wypuszczenie na wolność, po 92 dniach aresztu, dwóch dziennikarzy dziennika Cumhuriyet: Cana Dündara i Erdema Güla. Ta decyzja nie spodobała się prezydentowi Erdoganowi.

 

Zatrzymanie dziennikarzy jednego z największych tureckich dzienników i oskarżenie ich o wspieranie organizacji terrorystycznej było w ostatnich miesiącach jednym z najczęściej komentowanych wydarzeń w tureckiej debacie publicznej. Mocno protestowali przeciw niemu dziennikarze wszystkich, nawet tych najbardziej konkurencyjnych redakcji, którzy sami poczuli się zagrożeni. Tylko ci wybitnie prorządowi bronili decyzji lokalnego sądu.

Jest oczywistym, że niekonstytucyjne umieszczenie niewygodnych dziennikarzy w areszcie odbyło się na osobisty wniosek prezydenta Recep Tayyip Erdogana. Decyzja Trybunału Konstytucyjnego była więc jasnym sprzeciwieniem się woli „sułtana”. Nie krył on zresztą wściekłości po ogłoszeniu wyroku i od razu zapowiedział, że nie zamierza go respektować. Wyraził przy tym nadzieję, że lokalny sąd podtrzyma swoją decyzję i dziennikarze doczekają do swojego procesu za kratami.

Te wydarzenia z nie tak odległego przecież kraju, który jest kandydatem do Unii Europejskiej, zmuszają do refleksji na temat tego, czym jest demokracja. Sam prezydent Erdogan powiedzieł kiedyś, że jest ona jak pociąg – wysiada się z niego jak już dojedzie do celu. Nie sprecyzował jednak, co jest celem demokracji.

Organizacja, a państwo przecież też jest organizacją, może być zarządzana na dwa sposoby. Albo przez silną jednostkę, albo przez silną biurokrację. W tym drugim przypadku zarządza się ona właściwie sama, siłą rozpędu, praktykując odwieczne rytuały, dające rządzącym sens istnienia, ale także jasne zasady postępowania w określonych sytuacjach – procedury, które zdejmują odpowiedzialność.

Demokracja jest tym drugim przypadkiem. Ważnym jej atrybutem jest wypracowane w ramach konstytucji prawo – jasne zasady postępowania w określonych sytuacjach. Ich bardzo ważnym celem jest krępowanie jednostki, która chce w swoim ręku skupić zbyt dużą władzę. Demokracja stwarza jasny podział, jakie kto ma kompetencje i tworzy instytucje, które ograniczają jednostkom wychodzenie poza swoje role.

Prezydent Erdogan formalnie nie ma wiele władzy. Według konstytucji sprawuje on tylko funkcję reprezentacyjne, a rządzi premier z rządem. W rzeczywistości jednak to on sprawuje pełnię władzy i bez jego zgody trudno sobie wyobrazić podjęcie przez organy państwowe jakiejkolwiek decyzji.

Skupienie całej władzy w rękach jednego człowieka jest zaprzeczeniem idei demokracji. To prawda, że partia Erdogana AKP dostała mandat do prowadzenia samodzielnych rządów, ale nie dostała mandatu do zmiany konstytucji. Erdogan ma pełne prawo, aby być prezydentem, ale nie ma prawa wychodzić ze swojej roli prezydenta. Szczególnie nie ma prawa przekraczać granic trójpodziału władzy, czyli wywierać presję na sądach.

O niebezpieczeństwach skupienia zbyt wielkiej władzy w jednych rękach świadczy przykład uwięzienia w areszcie (czyli bez procesu) dziennikarzy, którzy odważyli się wykonywać swój zawód. Właśnie takich ludzi chroni demokracja, której ucieleśnieniem w tym przypadku stał się Trybunał Konstytucyjny sprzeciwiający się woli jednostki przekraczającej swoje konstytucyjne uprawnienia. 

 

Poniżej fragment mojego tekstu o aresztowaniach dziennikarzy w Turcji, w którym dokładniej opisałem przypadek wypuszczonych właśnie osób.

29.12.2015

W Najgłośniejszą ostatnio sprawę nad Bosforem zaangażowany jest redaktor naczelny dziennika Cumhuriyet Can Dündar i jego redakcyjny kolega Erdem Gül. 26 Listopada 2015 r. zostali oni aresztowani i oskarżeni o "szpiegostwo", "wspieranie organizacji terrorystycznej" oraz "ujawnianie poufnych dokumentów". Poważne zarzuty, za które grozi im nawet dożywocie. Ich zatrzymanie natychmiast wzbudziło ogromne protesty. Dziennikarze niemal wszystkich redakcji wyrazili solidarność, a na ulice wychodzą ludzie w ich obronie. Ale najciekawszy w tym wszystkim jest artykuł, za który te zarzuty im postawiono, a właściwie historia, którą on opisuje. 

W styczniu 2014 roku w położonej na południu kraju prowincji Adana, żandarmeria na rozkaz prokuratora regionalnego (podobno powiązanego z ruchem Gullena) zatrzymała kolumnę ciężarówek zmierzających w kierunku syryjskiej granicy. Ciężarówki należały do Narodowej Agencji Wywiadowczej i, jak twierdzi sama Agencja, wiozły pomoc humanitarną dla zamieszkującej Syrię mniejszości Turkmeńskiej. Po przeszukaniu okazało się, że pod kartonami z lekarstwami kryło się 1 000 pocisków artyleryjskich, 1 000 granatów moździerzowych i około 80 000 pocisków do karabinów maszynowych. Całkiem niezła pomoc humanitarna krótko mówiąc.

Po opublikowaniu artykułu turecki rząd natychmiast się zaczął bronić, że amunicja była przeznaczona dla milicji Turkmeńskich, co byłoby nawet trzymającą się kupy i wiarygodną historią. Niestety w tę grę nie zagrali Turkmeni i zaprzeczyli, aby w tym czasie otrzymywali jakiekolwiek uzbrojenie z Turcji. Do kogo w takim razie jechały ciężarówki? Nie wiadomo do dzisiaj. Wiadomo natomiast, że Turecka Agencja Wywiadowcza przerzucała broń do Syrii.

W lutym 2014 rząd wprowadził zakaz publikacji czegokolwiek na temat tego zatrzymania. W kwietniu 2015 aresztowano 17 żołnierzy, którzy dokonali przeszukania, a w listopadzie dziennikarzy, którzy ujawnili historię. Sam Dündar twierdzi, że aresztowanie traktuje bardziej jako zaszczyt i medal za swoją działalność i że wolna prasa w Turcji nie zostanie uciszona. 
 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka