r.szklarz r.szklarz
653
BLOG

Zagrożenie dla demokracji

r.szklarz r.szklarz Polityka Obserwuj notkę 22

Jednym z podstawowych filarów państwa demokratycznego jest trójpodział władzy. Wynika on z przekonania, że osoby i instytucje posiadające władzę dążą do jej nadużywania. By tego uniknąć władzę dzieli się na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą i dzieli pomiędzy wzajemnie pilnujące się ośrodki jej sprawowania. W rzeczywistości tych ośrodków jest nawet więcej, bo do tego dochodzi jeszcze choćby prowadzący politykę pieniężną bank centralny, komisja wyborcza, czy tzw. „czwarta władza” czyli media.

W ostatnich latach w niektórych europejskich państwach pojawiły się jednostki, które postanowiły zatrzeć podział władzy i kontrolować także te ośrodki, których kontrolować teoretycznie nie mają prawa. Z taką sytuacją mamy do czynienia chociażby w Turcji, gdzie niepodzielnie panuje prezydent Erdogan.

Zgodnie z konstytucją jego władza jest raczej symboliczna, a wpływ na państwową politykę niewielki, ale w rzeczywistości to on pociąga za wszystkie sznurki. Kiedy nie udało się jego absolutnej władzy zalegalizować poprzez zmianę konstytucji, stwierdził nawet, że właściwie tego nie potrzebuje, bo i tak to on tak naprawdę rządzi. I ma rację. Parlament, gdzie założona przez Erdogana partia AKP ma większość, uchwala każdą ustawę. Prokuratura stawia zarzuty wszystkim niewygodnym ludziom, a wybrane sądy tych ludzi wstawiają za kratki (choć czasem ich decyzje kwestionuje nadal potrafiący się stawiać Trybunał Konstytucyjny). Media po ostatnich przejęciach w sektorze prywatnym wolą się za bardzo nie wychylać i oddają pola prorządowym propagandzistom.

Zresztą wpływy AKP sięgają dalej niż instytucje demokratyczne. Ludzie związani z partią zajmują czołowe funkcje w przejętych przez rząd firmach, policji, wojsku, systemie sprawiedliwości itp. Wszędzie, gdzie się znajdą i dorobią jakiejś pozycji, obsadzają każde możliwe stanowisko swoimi ludźmi. To prowadzi do sytuacji, kiedy partia staje wszechwładna, a każdy jej przeciwnik jest wrogiem państwa.

Czy demokracja w Turcji jest zagrożona? Niby nie. Wybory nadal się odbywają, a AKP wygrywa je całkowicie legalnie, ciesząc się dużym poparciem większości społeczeństwa, a w dużej części nawet uwielbieniem. A jednak demokratyczne instytucje, przez pozostawanie pod kontrolą jednego człowieka, nie spełniają swojej funkcji w odpowiedni sposób. Oznacza to, że nie są chronione prawa mniejszości, które mają nieszczęście stać na drodze wizji „nowej Turcji”. Przez to duża część społeczeństwa wcale nie czuje się, jakby żyła w wolnym kraju.

Stan demokracji w Polsce oczywiście jest nieporównywalnie lepszy. Coś jednak w podziale władzy pęka i widać, że jedna partia próbuje zdobyć kontrolę nad coraz większą liczbą teoretycznie niezależnych instytucji. Ma już pełną kontrolę nad władzą wykonawczą, czyli rządem oraz ustawodawczą, czyli parlamentem, który przepuszcza każdą ustawę przez rząd wymyśloną, co w sumie jest sytuacją normalną przy naszej ordynacji wyborczej.

Sytuacją nienormalną jest coraz większy wpływ rządu i parlamentu na władzę sądowniczą, poprzez połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Także niepokojące jest sparaliżowanie Trybunału Konstytucyjnego przez ustawę wiążącą tej instytucji ręce. Konieczność zebrania 2/3 głosów do uznania ustawy za niekonstytucyjną i coraz większe upolitycznianie TK właściwie uniemożliwia procedowanie. Do tego prawo odwołania prezesa, który nie pasuje, właściwie daje rządowi i parlamentowi kontrolę nad instytucją, która powinna kontrolować rząd i parlament przed ich nadużyciami władzy.

Kwestię zgodności tej ustawy z konstytucją pozostawiam w tym momencie na boku, bo nie mam ani kwalifikacji, ani uprawnień, by rozstrzygać tego typu kwestie. W państwie demokratycznym o tym, czy coś jest zgodne z prawem, czy nie, decyduje sąd. Nie władza wykonawcza, nie władza ustawodawcza, ale władza sądownicza. W Polsce o tym, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca zostało wydane niezgodnie z Konstytucją zadecydowała partia, która tym samym pokazała, że stoi ponad każdą inną władzą. Kto ma więc decydować, czy coś jest zgodne z Konstytucją, sąd, czy partia?

Oczywiście poprzedni rząd także mieszał w teoretycznie niezależnych od siebie instytucjach, choć w znacznie mniejszym stopniu i całkowicie odmiennym stylu. Nie jest to więc tylko problem tej czy innej partii, ale systemu, w którym właściwie wszystkie stanowiska mające kontrolować rząd są obsadzane przez parlament, będący pod kontrolą partii rządzącej. Pośrednio więc to rząd wybiera, kto ma go kontrolować. Partie nadużywają władzy, bo mają do tego prawo i systemy ich kontroli są niewystarczające. Nie jest to sytuacja pożądana, tak długo, jak długo koalicja rządząca ma dowolność w obsadzaniu stanowisk w niezależnych instytucjach przy pomocy większości zwykłej. To daje możliwość powierzania odpowiedzialnych funkcji ludziom wiernym i związanym z partią, a nie apolitycznym fachowcom wydającym obiektywne sądy. 

Rządząca Turcją partia AKP w imię wartości islamskich ogranicza wolności obywatelskie mieszkańcom kraju, ku uciesze swoich konserwatywnych wyborców. Świecki kraj coraz bardziej się islamizuje i padają kolejne niezależne instytucje będące bastionami oporu przed tym przed tym procesem. To już przestaje być demokracją, a staje się dyktaturą większości. W Polsce jeszcze nie jest za późno, by demokracji bronić. Bo zagrożeniem dla demokracji nie jest dziś fałszowanie wyborów, czy odwoływanie wyborów, ale osłabianie demokratycznych instytucji.

 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka