Rynek pracy
Rynek pracy
r.szklarz r.szklarz
3194
BLOG

Ekonomiczne skutki wprowadzenia płacy minimalnej

r.szklarz r.szklarz Gospodarka Obserwuj notkę 25

Od września zacznie obowiązywać płaca minimalna 12 zł/h na umowach cywilnoprawnych. Zasadniczo chodzi o to, żeby pracodawcy chętniej zatrudniali o umowę o prace – jak nie da się czegoś zdelegalizować, to najlepiej sprawić, by było to nieatrakcyjne. Niestety, skutki mogą się okazać nieco odmienne od oczekiwań.

 

Według teorii ekonomii rynek pracy, tak jak każdy inny rynek, równoważą dwie przeciwstawne siły – prawo popytu i prawo podaży. Z jednej strony im wyższe stawki oferują pracodawcy, tym więcej ludzi chce pracować. I analogicznie im mniejsze płace, tym bardziej niechętnie ludzie podejmują zatrudnienie wybierając alternatywę – zasiłek, emigrację, pozostawanie na garnuszku rodziców, pracę na czarno, zajmowanie się domem itp.

Z drugiej strony mamy pracodawców, którzy chętnie zatrudnią każde ilości pracowników, jeżeli nie będą musieli im za wiele płacić, jak chociażby w Bangladeszu, czy Wietnamie. Im więcej jednak trzeba pracownikom płacić, tym mniej chętnie pracodawca będzie dodatkowe osoby zatrudniał. Może on uznać, że bardziej opłaca mu się zainwestować w bardziej wydajne maszyny, albo lepiej zatrudnić dziesięciu pracowników bardziej wykwalifikowanych, niż setkę niewykwalifikowanych, skoro i tak musi płacić więcej. Tym samym spada podaż pracy i pracodawcy nie są już w stanie zatrudnić tyle osób, ile chciałoby pracować.

Popyt i podaż się docierają i na rynku pojawia się płaca równowagi, gdzie popyt i podaż są zrównoważone (Q0). Pracodawcy za określone stawki mają tyle pracowników, ile potrzebują i ile godzi się pracować za te pieniądze. Gdyby obniżyli płace, zabrakłoby im rąk do pracy. Gdyby podnieśli… cóż, po co mieliby to robić, skoro wystarczająco dużo ludzi godzi się pracować za tyle, ile oferują.

I teraz w tym układzie pojawia się płaca minimalna. Naturalnie jest ona wyższa niż płaca równowagi, bo gdyby była niższa, nie byłaby potrzebna. Co się dzieje? Pracownicy się cieszą. Ci, którzy już pracują w pierwszym odruchu skaczą z radości, a pozostali zaczynają przeglądać oferty pracy. Więcej ludzi chce pracować (Q1). Co robią pracodawcy? Postanawiają przemyśleć swój model biznesowy. Jak już pisałem, inwestują w nowe maszyny, co jest super, bo wydajna gospodarka, jest bardziej konkurencyjna. Mogą też zatrudnić w miejsce tanich i niewykwalifikowanych pracowników mniej, ale bardziej wykwalifikowanych (ten scenariusz ma szansę się ziścić w Polsce w branży ochroniarskiej), co jest już mniej super, szczególnie dla pracowników niewykwalifikowanych i bez doświadczenia, którzy pracę stracą i może być im ciężko znaleźć nową. No i w końcu może się okazać, że pracodawcy wyniosą się z produkcją za granicę, co jest najgorszym scenariuszem, ale też najmniej realny, bo branże, które mogłyby to zrobić i tak z reguły płacą więcej niż 12 zł/h. krótko mówiąc pracodawcy oferują mniej miejsc pracy, jeżeli są one droższe (Q2). Różnica między liczbą osób, które chcą pracować za określoną stawkę, a liczbą osób, którym pracodawcy są w stanie ją zaoferować to bezrobocie (Q1-Q2).

Tyle mówią podręczniki od ekonomii.

W rzeczywistości rynki często nie są aż tak skuteczne w wyznaczaniu płacy równowagi, jakby się mogło wydawać i płaca rzeczywista może się znacząco różnić od tej wynikającej z teorii ekonomii. Firmy często płacą mniej, niż pracownicy są w stanie zaakceptować za daną pracę. Zgonie z teorią ekonomii to powinno powodować niedobory pracowników. I one są. Pracodawcy coraz częściej narzekają, że nikt nie chce u nich pracować, ale ciężko im wpaść na to, że po prostu za mało płacą. Wykorzystują też mechanizm asymetrii informacji. Oni wiedzą, że praca, którą oferują jest za ciężka w stosunku do oferowanych stawek. Pracownicy nie wiedzą. Jak tylko się dowiadują, to odchodzą. Jest przecież w Polsce kilka branż, które cechują się wysoką rotacją pracowników i zazwyczaj są to branże zatrudniające na umowy cywilnoprawne .

Paradoksalnie więc, płaca minimalna może w niektórych przypadkach przybliżyć płacę rzeczywistą do płacy równowagi, a nie oddalić. Zmniejszy się rotacja pracowników w niektórych branżach, a w innych pojawią się dodatkowe osoby gotowe podjąć zatrudnienie.

Opisany powyżej przykład jest dość skrajny. No bo skąd wiadomo, że płaca równowagi wynosi akurat 12 zł/h i ustanowienie na tym poziomie płacy minimalnej faktycznie zwiększy zatrudnienie? Rynek jest zawodny, ale jeszcze nie wymyślono lepszego sposobu wyznaczania ceny zrównującej popyt z podażą – bo prawa popytu i podaży działają, czy tego chcemy, czy nie.

Najbardziej straci na tym osoby niewykwalifikowane i niewykształcone. Ze ochroniarskich budek znikną osoby starsze i niepełnosprawne, które dorabiały sobie do emerytury i renty oglądając całą not telewizję i co godzinę robiąc obchód. W ich miejsce pojawią się ludzie z pozwoleniem za broń – skoro i tak pracodawcy mają płacić dość dużo, by ich zatrudnić. Oczywiście firmy, które płacą głodowe składki nie powinny tego robić. Ale chyba lepiej, jak osoby o najsłabszej pozycji na rynku pracy mają takie zajęcie, niż żadne?

Zmian natomiast najpewniej nie odczują osoby bez doświadczenia. Staże i tak zwykle bezpłatne, więc płaca minimalna będzie miała niewielki wpływ na ich dostępność.

W różnych branżach i w różnych regionach Polski mogą być różne rynki pracy – więc i reakcje na zwiększenie płacy minimalnej będą różne. Gdzieniegdzie zatrudnienie się zwiększy, ale raczej zwiększy się bezrobocie. Nikt lepiej nie wie, jaka faktycznie jest wartość pracy, a więc i płaca równowagi, niż pracodawcy i pracownicy w konkretnym przedsiębiorstwie/regionie/branży. Na pewno wiedzą to lepiej niż urzędnik ministerialny w Warszawie.  Dlatego w gospodarce wolnorynkowej tak dużą rolę odgrywają związki zawodowe. Ale te prawdziwe reprezentujące pracowników. Dziś związki zawodowe w Polsce w wielu przypadkach zgubiły swój cel i często skupiają się raczej na tworzeniu równoległych struktur zarządczych w przedsiębiorstwach, walkę o przywileje swoich działaczy, czy też nie ustępowaniem na krok w firmach będących w tarapatach, przez co wprowadzają je w większe tarapaty. A szkoda, bo właśnie sprawnie działające związki zawodowe mają szansę zracjonalizować gospodarkę. 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka