r.szklarz r.szklarz
1299
BLOG

Czy stać nas na obietnice wyborcze PiS?

r.szklarz r.szklarz Gospodarka Obserwuj notkę 68

program partii rządzącej opiera się na bardzo hojnych i kosztownych obietnicach społecznych. Politycy uspokajają nas przy tym,, że w budżecie na wszystko są pieniądze i nie ma groźby, że nasz deficyt budżetowy przekroczy 3 proc. PKB. Tylko, że nie taki powinien być nasz cel.  

 

Dlaczego zachowanie deficytu budżetowego, czyli przewagi wydatków nad dochodami budżetu, poniżej 3 proc. PKB jest takie ważne? Bo taki jest wymóg Komisji Europejskiej. Jeżeli tego warunku nie dochowamy KE obejmie nas tzw. procedurą nadmiernego deficytu i rząd będzie zmuszony do zapłaty wysokich kar, co bez wątpienia nie jest przyjemne. Dlatego tworzy się przekonanie, że gospodarka zadłużająca się w tempie 3 proc. PKB rocznie, jest w równowadze. Czyli w naszym przypadku finanse publiczne zadłużające się w tempie około 1700 zł na sekundę są zrównoważone.

Takie myślenie wydaje się rażąco błędne, ale tak źle nie jest. Przynajmniej  dopóki nasz wzrost PKB jest wyższy niż deficyt budżetowy, a z taką sytuacją mamy do czynienia teraz. Jeżeli PKB rośnie w tempie 4% rocznie, a deficyt budżetowy to 3%, to obciążenie gospodarki długiem spada. Dług nie jest spłacany, ale staje się mniej uciążliwy i wskaźnik zadłużenie/PKB spada. To dobra wiadomość dla finansów publicznych.

Warto w tym miejscu zauważyć, że obecnie mamy stosunkowo dobrą sytuację gospodarczą. Zatrudnienie jest rekordowo wysokie i nigdy wcześniej w historii III RP nie mieliśmy tak długiego okresu tak wysokiego i stabilnego wzrostu gospodarczego. Po prostu mamy okres silnego ożywienia gospodarczego.

A co jeśli tempo wzrostu gospodarczego spadnie poniżej 3% PKB? Co jeżeli jest kryzys? W takim wypadku, oczywiście spada tempo wzrostu gospodarczego, ale też rośnie deficyt budżetowy. Spadek popytu niesie za sobą spadek wpływów z VAT, ciężka sytuacja na rynku pracy zmniejsza wpływy z PIT i dodatkowo zwiększa wydatki związane z zasiłkami dla bezrobotnych. Krótko mówiąc, deficyt szybuje dużo powyżej 3 proc PKB, przy zmniejszonym tempie wzrostu gospodarczego. Dokładnie coś takiego miało miejsce w 2008 roku, kiedy przewaga wydatków budżetowych nad wpływami wyniosła prawie 8%. PKB.

Dziś nie ma powodów przypuszczać, że kryzys w najbliższym czasie wystąpi. Sytuacja w gospodarce jest naprawdę dobra, a prognozy jeszcze lepsze. Ale w 2007 roku prognozy też były dobre. Jeden z brytyjskich banków inwestycyjnych zapytany o szansę kolejnego kryzysu oszacował ją na "100%". Recesja na pewno kiedyś wystąpi. Pytanie kiedy i dobrze być wtedy do niej przygotowanym.

To, co robi w tym momencie rząd, to tzw. impuls fiskalny, czyli stymulowanie gospodarki poprzez rozdawanie ludziom pieniędzy, niestety, w dużej mierze pożyczonych. Ludzie mają więcej pieniędzy, więcej wydają i gospodarka rośnie. To jest zasadniczo dobry pomysł, ale tylko w kryzysie, kiedy sfatygowana gospodarka ma niewykorzystane moce produkcyjne. Teraz kryzysu nie ma, a i tak mamy deficyt na poziomie 3% PKB. Budżet jest napięty. Balansujemy na krawędzi, w którą może nas wepchnąć byle zawirowanie. Wtedy zaciąganie kolejnych zobowiązań już nie będzie takie proste. Stymulowanie gospodarki pożyczonymi pieniędzmi teraz ogranicza nasze pole manewru na wypadek wystąpienia sytuacji, kiedy naprawdę będziemy tego potrzebować. 

Gdy faraonowi przyśniło się siedem krów tłustych i siedem chudych, Józef powiedział mu że nadejdzie siedem lat urodzaju i siedem lat głodu. Dzięki temu mógł przygotować się na wypadek kryzysu czyniąc odpowiednie oszczędności. My też mamy teraz lata urodzaju. Powinniśmy je wykorzystać, by przygotować się do kryzysu, który nastąpi prędzej, czy później. 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka