Tak wygląda Nusaybin. Dzisiaj uroczyście ogłoszono jego wyzwolenie z rąk zbrodniczej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Z tej okazji wiele budynków zostało udekorowanych państwowymi flagami. Przynajmniej to, co z nich zostało.
Jak widać na załączonym obrazku, po przejściu tureckiej artylerii nie bardzo jest co z tego miasta zbierać. Z Nusaybin zdążyli też wyjechać niemal wszyscy mieszkańcy, więc obchody z okazji jego wyzwolenia nie były zbyt huczne.
Po zniszczeniach na pewno nie będą płakać Turcy. Słyszałem dzisiaj informację, że rząd planuje odbudować je po swojemu. W miejsce ciągów małych domków, między którymi z łatwością można się przemieszczać przez wybite w ścianach mury postawią dziesięciopiętrowe bloki. Oczywiście będą one stały w odpowiedniej od siebie odległości.
Już napoleon zauważył, że na szerokich ulicach trudniej buduje się barykady. Dziś Turcy idą za przykładem Cesarza Francuzów i zmieniają architekturę miast, by w razie czego łatwiej było je bronić przed potencjalną rewolucją.
Nie jest to jedyny cel odpowiedniej przebudowy miasta. W potężnych blokach ludzie są bardziej anonimowi, niż w ciasnych uliczkach. Mniej socjalizują się z sąsiadami. Mniej czasu spędzają na ulicach. Łatwiej się nimi rządzi.
Oczywiście z punktu widzenia tureckiego rządu jest to bardzo sensowne posunięcie. Mieszkańcy Nusaybin też raczej nie będą narzekać, bo w miejsce ciasnych często klitek dostaną za darmo dość wygodne i całkiem nowoczesne mieszkania. Ale z drugiej strony trochę szkoda, że wschodniotureckie miasta stracą swój unikalny bliskowschodni charakter i zamienią się po prostu w blokowiska.