r.szklarz r.szklarz
715
BLOG

Zamach w Gaziantep podsyca konflikt kurdyjsko-turecki

r.szklarz r.szklarz Polityka Obserwuj notkę 17

51 zabitych i prawie setka rannych. To bilans wczorajszego zamachu terrorystycznego przeprowadzonego najprawdopodobniej przez Państwo Islamskie w mieście Gaziantep. Ten cios nie był wymierzony przypadkowo i może tylko dolać paliwa do tlącego się konfliktu kurdyjsko-tureckiego.

Jak podaje prezydent Erdogan, bomba została zdetonowana przez zaledwie 12-letniego samobójcę podczas wesela jednego z działaczy pro-kurdyjskiej partii HDP. W tym zdaniu wszystko przeraża. Kurdowie są w samym środku kilku poważnych konfliktów i, niestety, jak zwykle ich ofiarami stają się niewinni ludzie.

Tłum biorący udział w dzisiejszym pogrzebie ofiar eksplozji, nie dopuścił do udziału w uroczystości lokalnych polityków rządzącej partii AKP. Zgromadzeni wywrzaskiwali antyrządowe hasła, nazywając Erdogana "mordercą" i "współpracownikiem ISIS". Trumny swoich krewnych i znajomych, pomimo protestów policji i wojska zawinęli w kurdyjskie flagi, chowając ich jak męczenników.

Islamiści z pewnością przecierają teraz ręce z zadowolenia. Ich siła polega na tym, że świetnie potrafią skłócać swoich przeciwników. Mają już na koncie kilka spektakularnych akcji. Najbardziej zanana to zamach z Suruc z 22 lipca 2015 roku, kiedy jedna bomba wystarczyła, by złamać zawieszenie broni między Kurdami i tureckim rządem. Ci pierwsi zamordowali wówczas dwóch policjantów, których oskarżyli o współpracę z ISIS i wojna rozgorzała na nowo.

Teraz także możemy mówić o swojego rodzaju momencie przełomowym w Turcji. Rozmontowana po nieudanym puczu armia jest słaba, jak nigdy, co Kurdowie próbują wykorzystać. W ostatnim tygodniu miały miejsce cztery zamachy na posterunki policji. Erdoganowi nasilenie tego konfliktu w tym momencie nie jest na rękę. Z jego ostatnich wypowiedzi wynika, że może dążyć do odbudowania zawieszenia broni. Daesz nie może sobie na to pozwolić. Woli by Turcy i Kurdowie walczyli między sobą niż z IS, więc podsyca animozje bombami.

Islamiści są silni słabością swoich przeciwników, którzy są także wybitnie skłóceni między sobą. Syria to jeden wielki kocioł, gdzie każdy walczy z każdym, a do tego mocarstwa wspierające poszczególne frakcje także nie pałają do siebie miłością. Każdy taki konflikt sprzyja IS, które do tego świetnie potrafi odnajdywać ukryte napięcia między grupami.

Świetnym przykładem jest to, co robią teraz w Europie, gdzie antyimigranckie nastroje co jakiś czas dostają nowe paliwo w postaci kolejnej bomby. Wrogami ISIS jest nie tylko szeroko pojęty "Zachód", ale także umiarkowani muzułmanie, którzy po prostu sobie żyją i nie mają zamiaru wysadzać się w powietrze i akceptować najbardziej skrajnych odłamów swojej religii. Skłócenie tych grup i wynikająca z tego ich radykalizacja to cel Daesz. Każdy podpalony ośrodek dla uchodźców to zwycięstwo terrorystów. Im mniej pewnie w Europie czują się muzułmanie, tym więcej rekrutów mają fundamentaliści.

ISIS nie jest niebezpieczne dlatego, że zabije europejczyków. Oni są niebezpieczni, bo mogą sprawić, że mieszkańcy Europy zaczną zabijać się wzajemnie. I do tego dążą.

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka